Od stycznia widzowie mogli na ekranach kin oglądać mrożącą krew w żyłach historię turystów, którzy chcieli się dowiedzieć, czy mowa o dziwnych zniknięciach i zjawiskach nadprzyrodzonych w Tribeču jest prawdziwa. Zjawisko to było przedmiotem spekulacji od dawna. Plemię określane jest nawet przez niektórych jako słowacki Trójkąt Bermudzki. Jednak zdaniem tych, którzy dobrze znają lasy, mylą się.

Leśniczy Štefan Šamšala, Mária Šlajzerová czy Antonín Topil - tak nazywają się osoby, które miały się zgubić w lasach plemienia. Wyjątkiem jest Walter Fischer, który znalazł się po kilku miesiącach. Był jednak w tak złym stanie fizycznym, a zwłaszcza psychicznym, że w końcu zmarł w zakładzie dla psychicznie chorych. To jego historia stała się punktem wyjścia w powieści Trhlina. Książka trafiła również w ręce pracowników Obszaru Chronionego Krajobrazu Ponitrie. „Nie zajmowaliśmy się tym problemem przed opublikowaniem książki. Osobiście nie miałem żadnych informacji o tych faktach. Po opublikowaniu powieści przeczytało ją kilku pracowników naszej administracji, w tym ja, ponieważ część pasma górskiego Tribeč jest częścią Obszaru Chronionego Krajobrazu Ponitrie, a kilka miejsc wymienionych w powieści jest nam znanych ”- powiedział szef administracji Radimír Siklienka. W przeszłości sam nocował w Tribeču i nadal spędza tam sporo czasu - czy to w ramach obowiązków służbowych, czy w czasie wolnym. „Nie mam negatywnych doświadczeń z pobytu w górach Tribeč. Nie wykluczam jednak utraty orientacji w przypadku złej pogody lub w nocy - stwierdził.

Chociaż Trhlina wzbudziła zainteresowanie mieszkańców Tribečem, nie zauważyli oni ogromnego wzrostu liczby turystów. Jeśli jednak zdecydujesz się na wyjazd w góry, przygotuj się na przyjemne doznania - ugruntowaną sieć szlaków turystycznych, mniej wymagających wędrowców, a zwłaszcza pomieszczenie, które można odkryć tylko w środku gór.