Siedząc w domu na kanapie, oglądając negatywne wieści o pandemii i nic nie robiąc? Każdy z nas musiał znaleźć jakąś aktywność, żeby podczas kwarantanny nie zwariował. Pewnego dnia zadzwonił też mój telefon, az drugiej strony zadzwonił znajomy: „Słuchaj, czy nie jedziemy na rower w weekend? Damy trzy zamki - Tematín, Beckov i Čachtice. To będzie kot, ale w domu jest jeszcze gorzej ”.
Najtrudniejsza część wprowadzenia - Tematín
Nie musiał mnie dwukrotnie przekonywać. Zawsze lubiłem podziwiać piękno regionu trenczyńskiego. „A to dopiero początek, tego lata damy znacznie więcej” - powtórzył. Rower na wpół utknięty w kurzu piwnicy również musiałby zostać wyprowadzony ze stanu hibernacji. Chociaż obowiązywały surowe środki higieny nakazane przez instytucje państwowe, już pod koniec kwietnia zezwolono na poruszanie się w przyrodzie. Koronabajk wymagał drobnych „zabiegów” technicznych, ale był przygotowany jako kapsuła na sobotni poranek. Ponieważ podróż pociągiem nadal była ryzykowna, załadowałem go do bagażnika samochodu w Bratysławie i udałem się do znajomego w Pieszczanach. "Poprowadzimy go wzdłuż tamy w kierunku Horná Streda, potem na Hrádek, a stamtąd na Tematín, a potem zobaczymy, ile będziemy mieli sił" - nakreślił plan Erik. Oprócz klasycznego sprzętu kolarskiego tym razem nie mogło zabraknąć welonu czy rękawów zakrywających usta i nos. Oczywiście była „przekąska” i reżim picia, bo wtedy nie mogliśmy oszacować, czy po drodze coś się otworzy. W końcu dołączyło do nas dwóch kolejnych motocyklistów. Jednak z zastrzeżeniem, że podają tylko Tematín i dalej się od nas odłączają.
W miejscowości Hrádok na skrzyżowaniu kilku tras rowerowych skręciliśmy w prawo.
Podejście na około sześć kilometrów do ruin było gładkie, najpierw po asfalcie we wsi, a następnie po żwirowej podstawie. Tu i ówdzie wpadaliśmy w większe kamienie lub zwalone gałęzie. Jednak na najniższym biegu i przy dobrze rozłożonych siłach i trzech krótkich postojach było to możliwe.
„Ciało rządzi, ale stopy nie słuchają” - śmialiśmy się, wspinając się. „Dobrze, że na pierwszym miejscu postawiliśmy Tematín, póki jeszcze mamy siłę. Beckov i Čachtice już będą mieli kłopoty ”- zgodziliśmy się. Sporadycznie spotykaliśmy też grupy wędrowców, tylko wokół nas mijaliśmy tych, którzy wybrali na wycieczkę elektrobike. W drodze na szczyt zaskoczył nas operator komórkowy, który automatycznie połączył nas z czeską siecią. Przez chwilę byliśmy przerażeni, gdy zobaczyliśmy, czy następnie zarejestrują nas na pobyt za granicą i będziemy musieli przejść czternastodniową kwarantannę państwową. Pewnie nie chwaliliby nas w pracy ani w domu ...
Rowery nad głową
Przez miejscowość Pod Chlmom dotarliśmy do ruin zamku Tematín, przed pięknymi ruinami na wzgórzach Považský Inovec. Najpierw triumfalnie unieśliśmy rower nad głowami, a przed wejściem bezpośrednio do zamku wsparliśmy zbiórkę, aby wesprzeć jej naprawę. Piękna słoneczna pogoda zapewniła nam niesamowite widoki z płaskowyżu przy głównej wieży na całe Poważe, ale także w tle na Małe i Białe Karpaty. Zaberačka pod górę wróciła do nas w drodze powrotnej, kiedy mogliśmy wyjść tą samą trasą. Musieliśmy być ostrożni i ostrożni. Trochę nieuwagi i jesienią możesz rozerwać rany. Poczuliśmy to również na własnej skórze, ale nie było nic poważnego oprócz otarć lub siniaków.
W Hrádku rozdzieliliśmy się na skrzyżowaniu dróg, dwie z czteroosobowej załogi wróciły do Pieszczan i Erika, a ja ruszyłem dalej drogą do Hôrka nad Váhom, Nová Ves nad Váhom, Kočovce, aby pokonać kolejny z naszych planowanych celów - zamek Beckov. Ponieważ była niedziela, po drodze jechało minimum samochodów, utrzymaliśmy szybkie tempo. Planowaliśmy postawić Beck's kofol, radler i coś do jedzenia, ale ze względów higienicznych obiekty były zamknięte. Podejście na Beckov było szybkie, po prostu nie dotarliśmy bezpośrednio do zamku, więc odpoczęliśmy na sąsiednim wzgórzu.
Ani radler, ani Čachtice
Trzecim celem miał być zamek Čachtice. Poszliśmy z Beckova wzdłuż tamy w kierunku Nové Mesto nad Váhom, ale partner miał usterkę. Naprawiliśmy go na miejscu, ale nie chcieliśmy ryzykować, czy płaszcz przetrwa, więc ostatecznie zrzuciliśmy z trasy Čachtice iz miasta powiatowego cieszyliśmy się jazdą nową trasą rowerową na Górną Stredę, a następnie na Pieszczany. . Summa summarum, pokonaliśmy ponad 60 kilometrów w 3 godziny i 45 minut ze średnią prędkością 17,2 km / hi przewyższeniem 610 m. Pożegnaliśmy się i pomyśleliśmy, że zadzwonimy, zaplanujemy coś innego i poznamy Trenczyn z innej perspektywy.
Grzbiet Považskiego Inovca
Sytuacja powtórzyła się po dwóch tygodniach. Zaczęło się ponownie od telefonu i tym razem plan trasy rowerowej był bardziej wymagający. Punktem wyjścia były ponownie Pieszczany i we dwoje wybraliśmy się z uzdrowiska na zwiedzanie zakątków Považskiego Inovca. Przez Gonova Lazy przekroczyliśmy granicę Trnawy i Trenczyna, dotarliśmy do kopanicy między Starą a Nową Lehotą. Z Hornej Dolnej, centrum kultowego serialu, weszliśmy na wzgórze szosą na Bezovec. W porównaniu do poprzedniej wycieczki rowerowej przywitały nas już otwarte obiekty i rzesza turystów. Na poczęstunek wybraliśmy Kolibę Bezovec, gdzie z menu wybraliśmy tradycyjną „frytownicę” z frytkami oraz przypiętą dziesiątkę. „Po wielu tygodniach kwarantanny, w końcu zroszeni”, cieszyliśmy się jako mali chłopcy. Tak mało wystarczy do szczęścia.
Wiedzieliśmy jednak, że na grzbiecie Považskiego Inovca czeka nas trudna trasa. Wszystkie strony internetowe z przewodnikami nazywały to jednym z najpiękniejszych. I nie kłamali. Wybraliśmy się z ośrodka narciarskiego kierując się czerwonym znakiem turystycznym. Po odcinku, który prowadził głównie przez las, dotarliśmy do Sedlo pod Panskou Javorinou. Dzięki perfekcyjnemu oznakowaniu turystycznemu ani przez chwilę nie wahaliśmy się, że możemy dostać metkę „holenderski wędrowny”. Chociaż znajomy przez jakiś czas pracował w Holandii ...
Trudne podjazdy równoważono także krótkimi zjazdami, podczas których można było oddychać. Kolejnym z naszych miejsc wypoczynku było Sedlo pod Ostrým vrchom, przy którym znajduje się schronisko o prostej nazwie „pokój”. Istnieje również możliwość przygotowania własnych posiłków. Nie korzystaliśmy z tej alternatywy, ale dodaliśmy czystą wodę ze źródła, które jest blisko domku. Pyszna, orzeźwiająca woda dodała nam energii, aby dostać się na jeden ze szczytów - Sharp Hill. Tam też spotkaliśmy kilku wędrowców, którzy podziwiali dwunastometrowy drewniany podwójny krzyż. Jednocześnie jako prawdziwi turyści zapisaliśmy się do ukrytej pod nią topowej książki.
Zaledwie kilka metrów dalej znajduje się modlitwa leśna do pielgrzyma, wyryta w drewnie, który jest wbity w ziemię: „Kiedy się obchodzisz, nie podnoś na mnie ręki, bo jestem drewnem twojej kołyski, łóżko, na którym śpisz, belka twojego domu, stół jadalny, ciepło twojego kominka, a na koniec talerze twojej trumny, na których spoczniesz pod koniec życia, pielgrzymie! Kto chodzi po lesie, nie krzywdź lasu, bo jest twoim przyjacielem. "
Z tablicy edukacyjnej turysta pozna ważnego nacjonalistę Józefa Miloslava Hurbana.
Wreszcie ...
To było mniej więcej schodzące od lasu, były ładne widoki na okolicę, a przed nami upragniony cel - Inovec, najwyższy szczyt Považskiego Inovca. Jednak nadal zatrzymywaliśmy się na pre-szczytach - Krželnice lub punkcie widokowym Palúch. Wraz ze wzrostem celu siła malała, więc zagraliśmy również dobrze znaną piosenkę „Jeśli nie możesz, to dodaj więcej” na telefonie komórkowym. Po prostu krzycz z pełnych płuc. Że słowo nie istnieje, nie istnieje… „Kiedy pokonaliśmy własne ograniczenia, wróciliśmy na teren zalesiony. A kiedy zauważyliśmy nadajnik wśród drzew, wiedzieliśmy, że jesteśmy blisko upragnionego celu. Ponieważ nie mogliśmy się doczekać Inovec, szybko zaczęliśmy od tego. Za stokiem narciarskim do Chaty pod Inovcom, gdzie odświeżyliśmy się i uzupełniliśmy płyny, chociaż po zwolnieniu środków kwarantanny, ludzie jak na "Václaváku" się nieźle napalili.
Smakowaliśmy pierogi z bryndzą, rzuciliśmy kofolą z kranu, uzupełniliśmy zapasy wody i wyruszyliśmy do Selca za zielonym szlakiem turystycznym. Nad wsią spodobał nam się widok zdobytego przez nas Inovca i udaliśmy się do Kálnic, gdzie połączyliśmy się z czerwonym szlakiem turystycznym i po drodze przejechaliśmy przez Kočovce, Nová Ves nad Váhom i Hôrkę nad Váhom do Hornej Stredy, skąd wróciliśmy do Pieszczan.
Pokonaliśmy prawie 80 km w górkach w dziewięć i pół godziny. Korona nekorona, już nie mogę się doczekać kolejnego telefonu.
fot. Jakub Luliak
Kúpeľné mesto Trenčianske Teplice sa pýši novou, jedinečnou atrakciou. Môžete tam…
Oddych v prekrásnom prírodnom prostredí myjavských kopaníc. . Strávte víkend v…